Arles
Zdjęcia do eseju Arles z tomu Barbarzyńca w ogrodzie
Rodan
Rodan nocą, obraz van Gogha (1888)
„Poszedłem na bulwary w kierunku Rodanu. „Rzeko szybka, wynikająca z Alp, która toczysz wokół siebie noce i dnie, i moje pragnienia tam, dokąd wiedzie cię natura, a mnie miłość”. Tak śpiewał Petrarka. Rodan w istocie jest potężny, ciemny i ciężki jak bawół. l jasna prowansalska noc, chłodna, ale z utajonym żarem na szczycie”.
Le café de nuit
Le café de nuit, obecnie Le café de nuit – Le café van Gogh, fot. JMR
„Piję Cótes-du-rhóne w Café de l’Alcazar. Dopiero barwna reprodukcja nad barem przypomina mi, że jest to przecież temat słynnego obrazu van Gogha Le café de nuit i że on sam mieszkał tu w roku 1888, gdy przybył do Prowansji, by zdobyć błękit intensywniejszy od nieba i żółć bardziej olśniewającą niż słońce. Czy go tu pamiętają. Czy żyje jeszcze ktoś, kto go widział na własne oczy?”
Le café de nuit, obraz van Gogha (1888)
„W czasie swego pobytu w Arles i pobliskim Saint-Remy stworzył van Gogh setki obrazów i rysunków. Nic z tego nie pozostało w mieście, którego obywatele napisali do władzy żądanie, aby zamknąć go w szpitalu dla obłąkanych. Dokument ten opublikowała lokalna gazeta. Znajduje się on w Muzeum Arelate, w gablotce, ku wiecznej hańbie episjerów. Wnukowie wybaczyliby dziadkom okrucieństwo, ale nie to, że pozwolili przejść mimo ogromnej fortunie, jaką reprezentuje obecnie najmniejszy szkic podpisany imieniem Vincent”.
Rzymskie Arelate
„Prawdziwy rozkwit Arles i całej Prowansji przypada na okres rzymski. Miasto nazywało się wówczas Arelate i zostało zaplanowane z iście rzymskim rozmachem i urbanistycznym talentem. Jego błyskawiczny rozwój datuje się od czasu, gdy Marsylia, sprzymierzona z Pompejuszem, naraziła się Juliuszowi Cezarowi. Wódz bierze miasto szturmem w roku 49 za pomocą wojennych okrętów zbudowanych w stoczniach Arelate.
Do Arles napływają nowi koloniści, biedni obywatele Latium i Kampanii oraz weterani VI legionu. Stąd urzędowa i nieco przydługa nazwa miasta brzmi: Colonia Julia Arelatensium Sextanorum. Doskonałe drogi, potężne akwedukty i mosty spajają zdobytą ziemię w jeden organizm administracyjny i polityczny. Po okrucieństwach podboju spływa na Prowansję łaska nowej cywilizacji.
Do dziś żywy jest nad brzegami Rodanu kult dobrego cesarza Augusta, o którym ludzie mówią tak ciepło jak moi galicyjscy dziadkowie o Franciszku Józefie. Piękna głowa cezara z arleańskiego lapidarium pełna jest energii i łagodności. Na tym rzeźbiarskim portrecie młody władca przedstawiony jest z brodą, którą nosił niczym czarną przepaskę – znak żałoby po swym przybranym ojcu, boskim Juliuszu”.
Lapidarium
„Lapidarium pogańskie jest skromne. Nie ma w nim arcydzieł ani nawet dzieł wybitnych, takich jak Wenus z Arles, kopia Praksytelesa znaleziona wśród ruin teatru w połowie XVII wieku i ofiarowana Ludwikowi XIV”.
„Trochę głów, sarkofagów, fragmenty płaskorzeźb, dwie urocze tancerki w powłóczystych szatach, w których skamieniał wiatr”.
„W najlepszych rzeźbach drzemie jeszcze tradycja helleńska, ale wiele dzieł nosi piętno prowincjonalnego, nieco przyciężkiego warsztatu galloromańskiego. Można tutaj obserwować – a tego nie dają muzea znakomitości – ową przeciętną sztuki, produkcję rzemieślniczo-artystyczną, bez geniuszu wprawdzie, ale solidną, która po wiekach odrodzi się w rzeźbie romańskiej”.
Barbegal
Barbegal. Ruiny rzymskich młynów, fot. JMR
„Na stoku wzniesienia resztki jakby olbrzymich schodów, prowadzących do nieistniejącej świątyni olbrzymów. Nie ma jednak w tych ruinach niczego sakralnego. Był to bardzo przemyślny młyn hydrauliczny o ośmiu poziomach, po których ściekała woda, tworząc sztuczny wodospad obracający łopatkowe koła. Wbrew pospolitemu przeznaczeniu, budowla zaliczona jest do najciekawszych obiektów kamiennych rzymskiego świata”.
Barbegal. Ruiny rzymskich akweduktów doprowadzających wodę do Arelate oraz młynów, fot. JMR
Amfiteatr
Arles. Amfiteatr rzymski, fot. JMR
„Najbardziej monumentalną pamiątką po Rzymianach jest amfiteatr. Zbudowano go na wzniesieniu. Dwa piętra potężnych łuków z doryckimi pilastrami u dołu i korynckimi kolumnami na górze. Naga konstrukcja złożona z cyklopowych głazów. Żadnej lekkości i wdzięku, jak pisał pewien naiwny wielbiciel Rzymian. Miejsce w sam raz stosowne dla gladiatorów i amatorów mocnych wzruszeń”.
Arles. Amfiteatr rzymski, fot. JMR
„Mury amfiteatru były tak potężne, że w czasach najazdu barbarzyńców zamieniono je na fortece. W środku pobudowano blisko dwieście domów, ulice i kościół. Ten dziwny architektoniczny konglomerat przetrwał do XVII wieku”.
Arles. Amfiteatr rzymski, fot. JMR
Arles. Amfiteatr rzymski, fot. JMR
„Teraz domów ani śladu, potężny owal areny wysypany jest żółtym piaskiem. Na tym piasku, w jaskrawym słońcu widziałem corridę”.
Arles. Amfiteatr rzymski, fot. JMR
Teatr antyczny
Arles. Teatr rzymski, fot. JMR
„Siedlisko muz, pobliski teatr antyczny, jest mniejszy, kameralny, jakby grecki. Ów teatr to właściwie żałosne gruzy, z których wyrastają opiewane przez poetów dwie korynckie kolumny o niewypowiedzianej czystości i pięknie”.
Arles. Teatr rzymski, fot. JMR
„Nasi przodkowie nie mieli w tym stopniu, co my, skłonności do zakładania muzeów. Przedmiotów dawnych nie zamieniali w eksponaty zamknięte w szklanych gablotkach. Używali ich do nowych konstrukcji, wcielali przeszłość w teraźniejszość bezpośrednio. Dlatego zwiedzanie takich miast, jak Arles, gdzie przemieszane są epoki i kamienie, jest bardziej pouczające niż chłodny dydaktyzm usystematyzowanych kolekcji. Nic bowiem wymowniej nie świadczy o trwałości dzieł ludzkich i dialogu cywilizacji niż spotkany nagle i nieopisany w przewodnikach renesansowy dom zbudowany na rzymskich fundamentach, z romańską rzeźbą nad portalem”.
Arles. Teatr rzymski z dobudowanymi w średniowieczu wieżami obronnymi, fot. JMR
„Teatr antyczny traktowano przez długie wieki dość bezceremonialnie, zamieniając go na kamieniołom gotowych fragmentów rzeźbiarskich. Stał się on nawet widownią walki starej religii z nową. Pewien fanatyczny diakon poprowadził tłum wiernych, którzy zniszczyli świadectwo antycznego piękna”.
Alyscamps
„Kilkadziesiąt lat później Wizygoci zdobywają Arles i Marsylię. Nie było to jednak nagłe zapadnięcie nocy, przynajmniej dla Arles, które pozostało bastionem nieistniejącego imperium. Rzymskie mury i kolumny jeszcze się bronią. W cyrku odbywają się igrzyska, w teatrze przedstawienia aż do czasu Merowingów. Na Forum tryskają nie zasypane gruzem fontanny. Apogeum barbarzyństwa przypada na wiek VII i VIII”.
Arles. Alyscamps. Alejka namalowana przez van Gogha, fot. JMR
Alyscamps, obraz van Gogha (1888)
„Z epoki najazdów zachowały się jednak dzieła o znacznym walorze estetycznym. Posiadają niejako charakter symboliczny. Są to grobowce. Pochodzą z wielkiego nekropolu zwanego Alyscamps (zniekształcona nazwa pól elizejskich – elissi campi). Było to cmentarzysko sięgające czasów starożytnych, wielki salon śmierci, w którym zmarli wyznaczali sobie rendez-vous. Światowa renoma tego miejsca otoczonego legendami – mówiono, że pochowany był tam Roland i dwunastu parów, którzy ponieśli śmierć pod Roncevaux – stała się przyczyną dość niesamowitego procederu. Otóż trumny zmarłych, którzy wyrazili za życia pragnienie pochowania na Alyscamps, puszczano na fale Rodanu. Specjalny cech grabarzy wyławiał je, gdy dopłynęły do Arles, pobierając za tę usługę tak zwany droit de mortellage”.
„Od czasów renesansu Alyscamps było istną kopalnią dla amatorów płaskorzeźb, którymi inkrustowano pałace i portale świątyń. Zachłanny Karol IX kazał załadować tyle tego bezcennego materiału na okręt, że poszedł on na dno Rodanu koło Pont Saint-Esprit. To, co ocalało, znajduje się w zbiorach sztuki chrześcijańskiej, umieszczonych w dawnym kościele. Prostota i piękno dawnych rzeźb kłócą się z bombastycznym jezuickim barokiem wnętrz”.
„Z potężnego pola zmarłych, jakim było Alyscamps, pozostała obecnie niewielka część. W gruzach legło dwanaście cmentarnych kaplic. Długą aleją, wysadzaną starymi topolami, zdają się płynąć resztki kamiennych grobowców aż do kościoła Saint-Honorat, zbudowanego w stylu prowansalskim, z kopułą i wielką ośmiokątną wieżą z ażurowymi oknami, gdzie palił się niegdyś ogień. Ku jego blaskom jak ku morskiej latarni sterowali zmarli”.
Katedra – ołtarz
„Gdyby nie tematy zaczerpnięte ze Starego i Nowego Testamentu i symbole chrześcijańskie, można by sądzić, że są to płaskorzeźby pochodzące z późnej epoki rzymskiej. Przejście przez Morze Czerwone (obecnie w katedrze) śmiało znaleźć by się mogło na łuku tryumfalnym głoszącym sławę rzymskich legionów. Tradycja antyczna żywa jest do końca V wieku. Potem zjawiają się dekoracje geometryczne, stylizowane liście. Sztuka na nowo rozpoczyna od abecadła form”.
Katedra w Arles
„Jeśli powiem, że owa katedra, zaliczana do skarbów europejskiej kultury, jest dowodem minionej świetności Arles, może to wywołać obraz ogromnej budowli, kapiącej od ozdób. W istocie kościół w szarym habicie surowych kamieni, wciśnięty w rząd domów, jest tak skromny, że można by go minąć, nie zauważając, gdyby nie rzeźbiony portal. To nie gotycka katedra, która jak błyskawica rozcina horyzont, dominuje nad wszystkim, co ją otacza, ale budowla, której cała wielkość zawarta jest w proporcjach, mocno zakotwiczona w ziemi, przysadzista, ale nie ciężka. Romańszczyzna, zwłaszcza romańszczyzna prowansalska, jest nieodrodną córką antyku. Ma zaufanie do geometrii, prostych reguł liczbowych, mądrości kwadratu i statyki. Żadnego żonglowania kamieniem, ale jego stateczne i logiczne użycie. Satysfakcja estetyczna, jaką daje oglądanie tych budowli, polega na tym, że elementy są widoczne, obnażone dla oczu obserwatora, tak że potrafi on sobie jasno odtworzyć proces powstawania dzieła, rozebrać i złożyć w swej wyobraźni kamień po kamieniu, wolumin po woluminie, to, co ma tak przekonywającą i nieodpartą jedność”.
„Portal bogato rzeźbiony, ale cały ten wystrój trzymany jest mocną ręką architekta i podporządkowany całości. Płaskorzeźby wyłaniają się jak wiry wielkiej rzeki, nie tracąc jednak związku z głównym nurtem. Nad wejściem głównym w owalu aureoli Chrystus w majestacie. Nad nim gruby półkolisty warkocz mocno splecionych aniołów. Fryz apostołów. Po prawej procesja zbawionych, po lewej gęsty, przysadkowaty tłum potępionych”.
„Między kolumnami opartymi. na grzbietach lwów hieratyczni święci, jakby podniesione w górę płyty nagrobne. Całość zainspirowana jest rzeźbą grecko-rzymską i wczesnochrześcijańską”.
Dziedziniec katedry
„W środku przylegającego do katedry klasztoru znajduje się dziedziniec. Mały jak sadzawka bukszpanowy ogród otoczony krużgankiem. Budowano go w XIl i XIV wieku, dlatego też w połowie romański, a w połowie gotycki, ale ramy romańskie są tak mocne, że nie zauważa się w pierwszej chwili tej mieszaniny stylów”.
„Nad delikatnie rysowanymi arkadami wznoszą się masywne mury katedry i ciężki schodkowaty dach klasztoru. Według wszelkich prawideł, to otoczenie powinno zdusić dziedziniec klasztorny, zabrać mu powietrze, zrobić z niego wnętrze ocembrowanej studni. I jest rzeczą niepojętą, jak mistrzowie żywego kamienia potrafili przemienić tę niewielką przestrzeń w ogród pełen delikatnej lekkości i wdzięku”.
„Rzeźby zdobiące krużganek mają różną artystyczną wartość, ale co najmniej kilka to niewątpliwe arcydzieła. Zwłaszcza święty Stefan – pierwszy patron katedry, Gamaliel – odkrywca jego relikwii, i święty Trofim. Ten grecki apostoł o pięknej płaskiej twarzy, okolonej falą włosów, ma otwarte usta i ogromne, mądre oczy, zapadające na zawsze w pamięć”.
Plac Forum
Arles. Dawne forum rzymskie, fot. JMR
„Plac Forum, wbrew nazwie, jest mały, cichy, z gromadką drzew w środku. Dwie korynckie kolumny i kawał architrawu wmurowane zostały w brzydką ścianę kamienicy na dowód, że kiedyś było tu inaczej”.